wtorek, 10 lutego 2015

1. Kochanie

Tuż po wyjściu z przychodni udałam się do swojego auta. Z torebki wyciągnęłam kluczyki, którymi po chwili otworzyłam samochód. Wsiadłam do niego i oparłam głowę o zagłówek. Dzisiejszy dzień był strasznie męczący, a jeszcze nie dobiegł końca. Odruchowo pokierowałam wzrok na zegarek.
-Cholera, 15.16. Nie zdążę odebrać Rose- westchnęłam, szybko odpalając silnik i ruszając. 
Pomimo, że z mojej pracy, do żłobka jest krótka droga, wiedziałam, że własnie teraz będą korki. Walnęłam ręką o kierownice, uciekając w jedną z bocznych uliczek. Na szczęście tam było puściej, ale niestety jechałam na około. Mój licznik powoli zaczynał pokazywać przekroczenie prędkości, a w duchu modliłam się, by nie spotkać na drodze policji. 
Po 15 minutach szybkiej jazdy byłam już pod przedszkolem. Wybiegłam z auta, naciskając na pilocie zamknięcie. Skierowałam się w stronę głównego wejścia, gdzie już stała moja kruszynka. Mocno trzymała rączkę swojej wychowawczyni, rozglądając się. 
-Rosi!-kucnęłam koło nich, tuląc maleńkie ciałko córeczki. Jej chudziutkie rączki objęły moją szyję, zawieszając się na niej. Razem z dzieckiem podniosłam się.
-Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale są straszne korki. Koło przedszkola doszło do wypadku i policja kieruje ruchem. Wie Pni, jak to jest.
-Nic się nie stało. Rose zjadła cały obiadek i spała około 3 godzin-uśmiechnęła się do małej, co odwzajemniła. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
-Dziękuję i do poniedziałku. Kochanie, pożegnaj się z Panią.- dziewczynka podniosła rączkę do góry, machając, a z jej ust wyleciało ciche "pia".

To słodkie, jaka jest wstydliwa i nieśmiała. Zupełnie wdała się w mamusię. Kiedyś też taka byłam. Dopóki nie pojawił się on i zaczął mnie wszystkiego uczyć. Wtedy nie poznawałam samej siebie. Nie stałam się jakimś buntownikiem, czy dzieckiem, które nagle pije, pali, a jego zdania opierają się głownie na przekleństwach. Nie. On też taki nie był. Oboje pochodziliśmy z dobrych rodzin i od małego mieliśmy wpajane odpowiednie zasady, które teraz próbuje przekazać córce. 

Często zastanawiam się czy za nim tęsknie. To chyba jasne, że tak. Był moja pierwszą, wielką miłością. Takich się nie zapomina.  Śni mi się prawie codziennie. Już jako dojrzały mężczyzna, którego nie dane było mi zobaczyć. 

ŻAŁUJĘ.

No, ale w sumie czego? Straciłam jego, ale zyskałam dużo więcej. Kochającego męża, przecudowną córeczkę, posadę, o której zawsze marzyłam i dogodne życie. Nieraz nie wiem co jest lepsze i myślę jak zawsze, co by było gdyby ... 

-Ma!-krzyknęła Rose, wkładając kolejną łyżeczkę zupki do buźki. Nawet nie zauważyłam, że była już cała brudna. Zaśmiałam się, patrząc na nią i wytarłam jej policzki ścierką. 
-Jak zjesz, mamusia pójdzie cię umyć, tak?-ukroiłam kolejny kawałek ryby, wkładając ją do ust. Nie miałam dzisiaj chęci na jedzenie. Od rana prawie nic nie tknęłam, a nie chciałam pakować w siebie na siłę. Wiedząc, że dziecko jest zapięte w siedzisku, wstałam i odłożyłam resztkę jedzenia. Do szklanki nalałam sobie wody, kierując się do wielkiego okna w naszej jadalni. Słońce mocno grzało, a po wietrze nie było nawet śladu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wróciłam na swoje miejsce.
-Już najedzona? To chodź-odpięłam ją, wyciągając z siedziska. Poszłam do jednej z łazienek na parterze, gdzie umyłam Rosi rączki i buźkę.-No tak, teraz jestem już pięknym czyścioszkiem.-puściłam ją na nóżki, a jej ciałko pokierowało się w stronę frontowych drzwi. Obie usłyszałyśmy przekręcanie klucza w zamku, a po chwili ciche zamknięcie.
-Ooooo! Moja mała kruszyna!-miły głos dobiegł do mnie, a za chwilę zawtórował mu dziecięcy śmiech.-A gdzie mamusia? -nastała chwila ciszy, gdzie mała pewnie pokazywała na drzwi od łazienki.-Tam? To chodź, tatuś też umyje rączki po pracy.- chłopak po chwili stał już we framudze drzwi, robiąc z ust dzióbek. Przewróciłam oczami, lecz w ostateczności musnęłam jego usta.
-Cześć, kochanie. Głodny? -nie usłyszałam odpowiedzi, a jedynie kiwnięcie głową.


-Założyłeś jej pieluszkę? Nakremowałeś? Ubrałeś skarpetki i nakry
-Już cicho kochanie-poczułam miły pocałunek na swoich ustach-Jestem tatą już dwa lata i wiem, co mam robić. Nie martw się-zaśmiał się, układając na boku. Moje włosy szybko znalazły się w jego dłoni, zawijając je sobie na palcach. Spojrzałam na niego, uśmiechając się.
-Przepraszam. Taka matczyna opiekuńczość-westchnęłam, oddychając głęboko.
-Ja to rozumiem. Ojcowska jest taka sama. Tylko wiem, że ty nigdy nie popełnisz żadnego błędu
Ale ja już popełniłam błąd! Jak idiotka wybrałam jakieś studia w obcym mieście, chociaż pobliska uczelnia też utrzymywała wysoki poziom. Nie pojechałam za nim. Z nim tez mogłam zamieszkać i znaleźć uczelnie. Jestem idiotką.
Justin, co teraz robisz?
Kochanie, kochasz mnie dalej?
Skarbie, myślisz o mnie?
-Myślisz znowu o nim. O Justinie? -pokiwałam twierdząco głową.
 Tak, Jason wiedział o wszystkim. Kiedyś mu o tym opowiedziałam, a on to po prostu zaakceptował. Nie miał wyrzutów. Rozumiał to.
-Ale jego nie ma. Teraz jestem ja i Rosi, Justin to przeszłość. Sam pewnie ma już żonę i dziecko. Kochanie, proszę, nie myśl tak o nim. To nas wreszcie zniszczy. Zniszczy naszą rodzinę. Ja tego nie wytrzymam i ty sama też nie. Nie poradzimy sobie z tym. Zacznij z tym walczyć, zanim będzie zbyt późno-mówił spokojnie, chociaż wiedziałam, że gdzieś w nim wszystko buzuje. Zgadzałam się z nim, miał zupełną rację w tym, co mówił.
Lecz ja nie POTRAFIŁAM.
Poprawka, ja nie chciałam o nim zapominać.
Łzy nagle same zaczęły spływać po moich polikach. Jedna po drugiej. Tworzyły ścieżki, a ja nie umiałam tego zatrzymać. Ściągnęłam z siebie kołdrę. Na nogi wciągnęłam dresy , a na górę luźną bluzkę. Chłopak przyglądał się moim działaniom. Sięgnęłam do torebki, wyciągnęłam portfel, kluczyki i dokumenty.
-Jakby mała płakała, daj jej wody. Żadnego soku, bo zniszczysz jej zęby-powiedziałam na wychodnym.
Wyjechałam autem z garażu, ruszając w drogę. Moim celem był jakiś sklep. Sklep nocny, gdzie znajdę wszystko.
Potrzebowałam jedynie czegoś na rozluźnienie.

~*~ 
Cześć. Może ktoś pamięta tego bloga. Usunęłam stare opowiadania i zaczynam z nowym. Akcja się rozkręci już niedługo. Obiecuję. Ale was też o coś proszę. Czytacie tego bloga? Podoba wam się?
Proszę, napiszcie co o nim sądzicie na twitterze,a później oznaczcie #jbstoryjb . Chcę zobaczyć, czy warto. 

7 komentarzy: