środa, 15 lipca 2015

6.Wyjazd

Nie wiem, kiedy ostatni raz wstałam taka szczęśliwa, pełna życia i energii. To było tak dawno temu. Chcąc nie chcąc wciąż przed oczami miałam jego piękny, pełny uśmiech. Śnieżnobiałe zęby odbijające światło, aż raziły mój mózg. Pomimo, że pamiętałam każdy szczegół urody, bardzo chciałam zobaczyć go jeszcze raz. Czułam, jak z każdym dniem zakochiwałam się w nim na nowo, albo coraz mocniej i mocniej. Nie umiałam tego odróżnić. Tej miłości nie da się opisać słowami. Nie dlatego, że nie wiem jakich słów użyć, tylko dlatego, że jest ona wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju.
Pamiętam wszystkie te romansidła, które czytałam. To nie jest to samo. Tamto jest obcykane, melancholijne. Nic się nie zmienia. A u nas? My musimy się ukrywać. Tylko to robimy od kliku tygodni. Nie jestem przez to smutna, jestem szczęśliwa.
Lecz wróćmy do dzisiejszego dnia. Otóż właśnie dzisiaj wyjeżdża mój mąż. On wraca do naszego domu, a ja z córeczką zostajemy tutaj. Tutaj z Justinem i jego synkiem. Czuję małe podniecenie. Rodzice wrócą do pracy, więc będę miała więcej wolnego. Dużo spokoju i ciszy. Ja, moje myśli, on i nasze maluchy. To jest to, czego potrzebuję.
"Dzisiaj też spacer?"
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym rozejrzałam się dookoła. Byłam sama w salonie. Spoglądałam na jego dom, gdzie on stał przy oknie i uśmiechał się do mnie. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pokiwałam twierdząco głowa, wysyłając ukradkiem buziaka.
Dzieciak.
-Kochanie?-we framudze pojawił się Jason. Podskoczyłam ze strachu, łapiąc się za serce.-Przepraszam.
-Nie, Nie. Nie ma za co. Co się stało? Coś zgubiłeś?-podeszłam do niego. Poprawiłam kołnierzyk jednej z tysiąca jego koszul, którą właśnie teraz ma na sobie.
Bardzo dobrze grasz, kochana.
W myślach przybiłam sobie mocną piątkę.
-Nie. Chciałem się tylko z tobą pożegnać. Będę cholernie tęsknił-jego dłonie wylądowały na moim tyłku, a ja zostałam mocno przyciśnięta do jego ciała.
Co jest ciekawe? Nie czułam nic. Odsunęłam się już od niego na największą odległość.
Jego usta zaatakowały moją szyję. Cichy, wymuszony jęk wyleciał z moich ust.
Cholera.
-Kochanie, nie. Mam okres, przepraszam-odepchnęłam go delikatnie. On wie, że czuję się niekomfortowo gdy są te dni. To była jedyna moja ucieczka.
-Oh dobrze, ale obiecaj, że później mi to wynagrodzisz.-mruknął seksownie.
O Boże...
-Obiecuję, ale już uciekaj. Za 35 minut masz być na lotnisku.-pogoniłam go, wychodząc przed dom.
Wszystkie walizki były już w aucie, więc chłopak w ręce trzymał tylko podręczny bagaż.
-Kocham Cię skarbie i do zobaczenia-pomachał, wsiadając do auta. Już po chwili nie było go na moich oczach.
"Chodź do mnie. Weź Matta"
~*~
Hallo, hallo. Przepraszam,że tak krótko. Obiecuję poprawę. Nie ukrywam, że pisało się bardzo trudno. Tak długo mnie tu nie było, ale wy jesteście.
Jesteście wyrozumiali, prawda?

wtorek, 7 lipca 2015

STOP

Przepraszam Was bardzo. Wiem, że rozdziału nie ma już ho ho. Miałam problemy rodzinne, a gdy chciałam usiąść nad rozdziałem, okazało się, że babcia zmarła. Wcześniej, jak zaczynałam na bloblo, to ona zawsze mnie wspierała. Czytałam jej każdy rozdział, a ona mnie chwaliła. Teraz nie mam weny na pisanie, prawie w ogóle nie odwiedzam swoich ulubionych blogów. Mam nadzieję, że poczekacie na mnie. Prawda? Ja wrócę. Zawsze wracam.